Różnorodność i jedność świata muzułmańskiego

Różnorodność i jedność świata muzułmańskiego

Co jednoczy świat arabski? Odpowiedź najbardziej tendencyjna brzmi – religia. Owszem, bez dwóch zdań jest to aspekt tak oczywisty, że nie sposób go kwestionować (co najwyżej mógłbym dywagować o podziale na sunnitów i szyitów, ale nie to jest moim celem). Bardziej zajmę się praktycznym przełożeniem, mianowicie tym w jaki sposób Islam wpływa na sytuację zachodnich biznesmenów, turystów w państwie zdominowanym przez wyznawców tej religii.

Niewierni, bo tak jesteśmy (wyznawcy innych religii niż Islam) określani przez muzułmanów, podlegają licznym ograniczeniom. Wspominałem już o wielu restrykcjach jakim podlegamy będąc w kraju Arabów, ale nie podkreślałem braku swobody w poruszaniu się po mieście, regionie i państwie.

Ciekawie przedstawia się sprawa regionów gdzie wstęp mają wyłącznie muzułmanie. Jakiś czas temu będąc na południu Arabii Saudyjskiej, w okolicach masywu gór al-Ta’if chciałem zwiedzić Mekkę. Będąc jakieś niecałe czterdzieści kilometrów od świętego miasta natknąłem się na znak informujący, że prawo wjazdu do Mekki mają jedynie muzułmanie. Dalej, na drodze prowadzącej do miasta były już tylko posterunki wojska i policji religijnej, gdzie kontrolowano czy przypadkiem jakiś innowierca nie chce wtargnąć do świętych miejsc Islamu. Ciekawe, gdyby do Watykanu wstęp mieli jedynie chrześcijanie…

Sporym problemem może być także wejście do meczetu. Islamskie przybytki kultu religijnego podzieliłbym na zwykłe świątynie i zabytki. W przypadku tych drugich, jak na przykład Meczet Alabastrowy w Kairze, Hagia Sofia w Stambule czy Meczet Piątkowy w Esfahanie robią imponujące wrażenie, nie ma najmniejszego problemu ze wstępem do nich. Traktowane są jako muzea, jedynie kobiety powinny nałożyć stosowny płaszcz przed wejściem do środka. Co się tyczy zwykłych meczetów to sytuacja wygląda inaczej – wstęp do nich mają jedynie muzułmanie. Może nie jest to żelazna zasada, tak jak w przypadku wjazdu do Mekki to zdarza się, że wejście jest pilnowane by niewierni nie wchodzili do meczetów. Z drugiej strony to moim zdaniem chcąc zwiedzić „zwykły meczet” trzeba się zastanowić czy „Paryż jest mszy warty…” tzn. czy warto ryzykować wchodząc, ponieważ tak naprawdę w środku nie ma nic spektakularnego.

Przechodząc do różnorodności w krajach arabskich, chciałbym się skoncentrować przede wszystkim na aspekcie ekonomiczno – gospodarczym i społecznym. Źródłem dobrobytu większości krajów położonych w basenie Zatoki Perskiej są złoża ropy naftowej, skąd czerpane są niebotyczne zyski. Miasta Półwyspu Arabskiego będące centrami biznesowymi, gdzie swoje siedziby mają korporacje transnarodowe pod żadnym względem nie ustępują metropoliom w innych zakątkach świata. Miasta takie jak: Riyadh, Dubaj, Abu Dhabi, Bahrajn czy wiele innych robią wrażenie. Obecnie prężnie się rozwijają, a jeszcze kilkanaście lat temu były niewielkimi beduińskimi osadami na pustyni. Teraz dominują ogromne wieżowce, będące majstersztykami architektonicznymi i technologicznymi. Al Mamlaka, Faisaliah, Burj Al Arab czy Burj Dubai Tower są to tylko niektóre z szerokiej gamy budowli, którymi mogą się poszczycić kraje arabskie. W centrach handlowych mieszczą się najlepsze sklepy, swoim prestiżem dorównują sławnej Avenue des Champs-Élysées w Paryżu. W wystroju wnętrz galerii, biurowców czy prywatnych domów można dostrzec niezbyt umiejętne połączenie klasycznej europejskiej elegancji z nazwijmy to „nowobogackim” przepychem. Moim zdaniem szczególnie groteskowo wyglądają domy. Arabscy architekci projektując rezydencje wzorują się w dużej mierze na pompatycznych budowlach europejskich czy amerykańskich. Z zewnątrz domy wyglądają jak nieco mniejsze repliki zachodnich zabytków (np. Białego Domu) a wewnątrz… cóż, meble, kandelabry, kolumny czy ornamenty są jakby zabrane prosto z Wersalu czy Pałacu Schönbrunn. Taka moda, ale gdy tak wygląda co drugi dom, gdy złoto przelewa się na każdym kroku to wg mnie zakrawa to o kicz. Chacun à son gout.

Wyżej przedstawiony obraz miast arabskich bardzo kontrastuje z innymi miastami czy częściami miast w danym regionie. Wystarczy pojechać do mniej zamożnych części kraju, czy nawet na biedniejsze przedmieścia żeby zrozumieć jak wielkie są różnice w poziomie życia. Do pewnego momentu znałem państwa arabskie właśnie przez pryzmat tych wielkich miast i wszechobecnego luksusu. Kiedyś wybrałem się do Jeddah, portowego miasta nad morzem Czerwonym. Późnym wieczorem wyszedłem na spacer i był to dla mnie swoisty szok. Zrujnowane domy, chorzy, trędowaci ludzie, dzieci bawiące się w ruinach… zupełnie inny świat, niż ten znany mi wcześniej. A takie różnice zaobserwowałem praktycznie we wszystkich krajach, czy to będzie Jordania z Ammanem na czele i jego przedmieściami, bogata Arabia Saudyjska, a idąc dalej Iran (choć to już zupełnie inna bajka).

Jedyne co mógłbym poradzić biznesmenom bądź ludziom turystycznie odwiedzającym te kraje, to by lepiej samemu nie zapuszczać się wieczorami w biedniejsze dzielnice… chyba, że ktoś szuka naprawdę mocnych wrażeń.

Reasumując, państwa arabskie są podobne do siebie pod względem religii, kultury. Biorąc natomiast pod uwagę ich uwarunkowania gospodarcze czy społeczne to w obrębie nawet jednego kraju mamy do czynienia z dwoma różnymi światami.

Polecane

Najnowsze